Forum Forum poświęcone fińskim skokom narciarskim

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Finowela
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum poświęcone fińskim skokom narciarskim Strona Główna -> Fińska kadra
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aino
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lidzbark Warmiński

PostWysłany: Pią 11:25, 21 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Secundo: i kto tu jest pilotofilem? xDD

Otóż Nikolay, wyżywając się na pilocie, podświadomie wyżywał się na Plamenie Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Pią 21:25, 18 Kwi 2008    Temat postu:

- No niee, jak ja wyglądam... - jęknęła Karolina, stając przed lustrem tuż po zakończeniu kolejnego katorżniczego meczu tenisowego. Novak przyjrzał się jej z ukosa.
- Yyy... bardzo ładnie. - powiedział dość nieśmiało.
- Tylko tak mówisz. Wyglądam jak wiedźma, jak ja się mojemu Vijusiowi Jajintusiowi pokażę?
- Nie wiem kto to, ale wielki z niego szczęściarz. A teraz oddaj się w moje ręce, to Mistrz Grzebienia cię zadziwi.
Jakkolwiek dwuznacznie by to zabrzmiało, Serb nic złego na myśli nie miał. Po prostu wyjął z plecaka czerwony plastikowy grzebień i zajął się rozczesywaniem rozwichrzonej czupryny Karci. Ta pozwoliła mu na to, bo przez kilka tygodni bardzo się zaprzyjaźnili.
- Jak będzie bolało, to krzycz. - ostrzegł chłopak.
- Nie boli. - zapewniła, z ciekawością przyglądając się jego zabiegom.
Wkrótce na niespokojnej głowie panny Karoliny gościła całkiem poukładana fryzura. Novak spojrzał na nią z nieukrywaną dumą.
- No, proszę. Ślicznie wyglądasz.
- Dzięki. Od kiedy z ciebie taki kunstmistrz?
- Lata praktyki. Zawsze czesałem koleżanki.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, przyjaźnie uściskała i wybiegła, by szybko wręczyć prezent Villemu, który miał dziś urodziny.
Novak wyszedł zaraz za nią. Minę miał bardzo zadowoloną.
***
Oprócz bezwstydnego wręcz zadowolenia z życia Ewa wniosła do domu także córeczkę, która nie wytrzymała spaceru kondycyjnie. Postawiła Darię na ziemi i odetchnęła ciężko. Jeśli miała w plecach jakiś dysk to z pewnością go zgubiła, bo młoda panna Ivanova swoje ważyła.
„Cóż, starzeję się.” – pomyślała z humorem kobieta.
- Mamuś, to ty? – z kuchni dobiegło ją wołanie starszej córki.
- Mhm. – przytaknęła.
W pomieszczeniu, oprócz córki, zastała też męża. Dziewczyna zmywała naczynia, a Nikolay coś pisał. Na widok żony odłożył długopis, przypomniawszy sobie, co wcześniej jej obiecał.
- Idźcie do siebie, tak? – gestem wskazał drzwi swoim pociechom. Ton jego głosu nie pozostawiał wątpliwości, że to rozkaz.
Vanessa nadspodziewanie posłusznie zrobiła zwrot niczym radziecki porucznik, ciągnąc za sobą siostrę. Niespokojnie zerknęła na matkę, przeczuwając, co zaraz może nastąpić.
- No, kochanie, teraz powiesz mi gdzie tak długo byłaś. – pan i władca usiadł wygodniej, spoglądając na połowicę pytająco.
- Ano w parku. – odpowiedziała żona marnotrawna, zgodnie z prawdą zresztą.
- Z Plamenem?
Dobry nastrój momentalnie uleciał z Ewy jak powietrze z przekłutego balonika. Obrzuciła ślubnego groźnym spojrzeniem, które wywoływało strach nawet w zadziornej Vanessie.
- Nikolay, znowu zaczynasz? Musisz od razu wyobrażać sobie jakieś cuda na kółkach?
- Cuda? Nic nie wymyślam, nie chcę tylko, żeby dowalał się do ciebie jakiś fircyk. A ty wyglądasz na zadowoloną. – prychnął pogardliwie.
- Zaraz, zaraz, bo czegoś nie rozumiem. Sugerujesz, że...
- Tak. Nawet nasza córka zauważyła, że podobasz mu się.
„Nie po raz pierwszy ta mała diablica jest tak spostrzegawcza” – pomyślała pani Ivanova z lekkim odcieniem dumy, zanim na dobre poddała się oburzeniu. Głośno powiedziała co innego.
- No nie, na miłość Trockiego! Mam tego dość. Nie będę więcej ci się tłumaczyć z tego, co robię. To ty masz problem, a nie ja.
Nikolay miał ochotę zapytać po prostu „what the fuck”, ale zrezygnował z tego pomysłu, nie chcąc, mimo wszystko, mocniej urazić małżonki. Zapytał po prostu niewerbalnie. Ewa, będąc osobą bystrą, pojęła, o co mu chodziło.
- Niestety, Nikuś, to ty masz problem. Nigdy mi nie wierzysz, a ja tobie zawsze. To chyba nie jest normalne, prawda? Jeśli robisz to z miłości, to naprawdę dziwnie ją pojmujesz.
Ewa bez zastanowienia przyznała sama przed sobą, że trochę nagrzeszyła, ale miała pewność swojej racji. I nie zamierzała ustąpić.
„Zobaczysz, jeszcze mnie przeprosisz” – pomyślała zuchowato.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Sob 22:11, 31 Maj 2008    Temat postu:

Karolina wyszła po zakupy do najbliższego supermarketu, jak to żartobliwie określała, "po pieluchy". W czapce z daszkiem, ze słuchawkami na uszach i ekologiczną torbą płócienną w dłoni, poziomem luzackości przebijała wszystkich raperów, tych samozwańczych i tych prawdziwych. Przestąpiła próg sklepu, od razu poszukując warzyw, o które prosiła ją Tiia. W zamyśleniu przyglądała się marchewce, gdy obok niej zabrzmiał znajomy głos:
- Hej!
Stał przy niej szeroko uśmiechnięty Novak. Odwzajemniła uśmiech.
- Cześć, Serb! - zawołała przyjaźnie.
- Cóż to, koleżanko, szykujesz kolację? W takim razie może się wproszę, bo moja kochana mama wyjechała i nie chce mi się robić dla siebie tylko...
- Rozczaruję cię, ja nie umiem gotować. - zaśmiała się dziewczyna - Myślę, że Wielki Mruk coś wyczaruje z tych warzywek. Ale na kawę zaprosić cię mogę, w końcu ostatnio ułożyłeś mi fryzurę.
Jeszcze szerszy "banan" zagościł na twarzy Djokovica.
- Chętnie.
- Super. Teraz chodź, pomożesz wybrać mi jakiś jogurt i po lizaczku sobie kupimy.
***
Nikolay nie podejrzewał, żeby jego żonie przeszła złość w ciągu jednej nocy, więc nie zdziwił się, gdy podczas śniadania porozumiewała się z nim głównie za pomocą pogardliwych min i znaczącego milczenia. W ogóle atmosfera przy stole była dość ponura, bo nawet Vanessa i Daria, istoty nad wyraz gadatliwe, umilkły, zmrożone złowrogą aurą roztaczaną przez ich matkę.
Nagle wszyscy gwałtownie podkoczyli: Ewa, szukając talerza, otworzyła jakąś szafkę, nieświadoma jej zawartości. Wysypały się z niej... pudełka od zapałek. Całkiem sporo.
- Job twoja...!- zirytowała się pani Iwanowa - Możesz mi powiedzieć, co tu robi to cholerstwo?!
Pytanie było skierowane do Nikolaya, który czym prędzej zrobił skruszoną minę. Fakt faktem, zapomniał o tym, że właśnie w kuchennej szafce utknął swoją kolekcję.
- Pytam, co to tu robi?!
- Przepraszam, zapomniałem o tym. - Iwanow definitywnie przybrał postawę chłopca przyłapanego na brzydkim uczynku.
- Poszoł won mi z tym! Już!
- Na twoim miejscu bym uważała... - szepnęła Vanessa do ucha ojca.
Nikolay zgodził się z tym i potulnie spełnił żądanie żony.
***
Nie tylko Karolina wybrała się tego dnia na zakupy. Uczyniła to również Asia, wygnana z domu okropną chęcią na czekoladowe płatki. Uznała, że jeśli ich nie zje, na pewno uschnie. Postanowiła więc je jak najszybciej nabyć.
"Kurna, Nesquik czy Chocapiki? - myślała, przyglądając się kuszący paczuszkom. Każda nęciła: zarówno królik, jak i pseudo piesek. Paczka żółta i brązowa.
Po długim namyśle wybrała wreszcie Nesquik. Szła już do kasy, gdy nagle ktoś wpadł na nią z impetem i boleśnie zderzyła się z półką sklepową.
- Co do...
- Przepraszam! Nie zauważyłem cię! - w głosie pechowca brzmiała skrucha.
Asia spojrzała na delikwenta, gotowa go solidnie objechać. Blondyn, o dużych niebieskich oczach i pełnych ustach przyglądał się jej przepraszająco. Nie wiedzieć czemu, Joanna nagle zamknęła usta, a gotowe już do wyrzutu obelgi gdzieś się zagubiły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aino
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lidzbark Warmiński

PostWysłany: Śro 21:09, 04 Cze 2008    Temat postu:

-Aaa, ten... nic się nie stało... Asia patrzyła na blondyna, nie wierząc w to, co dzieje się wokół niej. Oto właśnie stała twarzą w twarz z Orrim Pállem Dýrasonem vel. "the bum-bum machine", perkusistą jej ukochanego zespołu. Po raz pierwszy chyba zapomniała języka w gębie.
-Na pewno nic Ci nie jest?- Orri uśmiechnął się lekko, widząc speszoną minę dziewczyny. Był niemniej przerażony od niej, w końcu nie przywykł wpadać na ludzi w sklepach, zwłaszcza w obcym kraju. Jednak fakt, iż ta niewysoka, ruda osóbka, stojąca właśnie przed nim, wygląda na niemniej wystraszoną, dodał mu odwagi.- Wybacz, nie mówię za dobrze po fińsku...
-Nie ma sprawy, znam angielski- uśmiechnęła się Asia- I nie, na pewno nic mi się nie stało, nie musisz się... znaczy, nie musi się Pan...
-Orri jestem- chłopak wyciągnął dłoń w jej stronę.
-Asia, miło mi.- odparła, patrząc mu w oczy. Wciąż nie wierzyła w to, co się dzieje. Miała wrażenie, że to sen i zaraz zadzwoni budzik, brutalnie wyrywając ją z tego, niewątpliwie przyjemnego, stanu.
Zapadło chwilowe milczenie. Orri, ponownie lekko speszony, spuścił wzrok. Zastanawiał się, czy jakikolwiek sposób ciągnięcia tej rozmowy był sensowny, w końcu nie znał fińskiego, a i z angielskim miał spore kłopoty. Bał się, że dziewczyna nie zrozumie tego, co mówi. Zastanawiał się też, czy Asia rozpoznała w nim perkusistę Sigur Rós, czy też był on dla niej kompletnie anonimową osobą. "W końcu nie jesteśmy bardzo popularną grupą", pomyślał.
Nagle usłyszeli głośne wołanie.
-Asiaa!- dziewczyna obróciła się i dostrzegła Karolinę, ciągnącą za rękaw nieznanego jej bruneta i biegnącą w jej stronę. Przewróciła oczami i uśmiechnęła się przepraszająco do Orriego.
-Muszę lecieć, przyjaciółka leci w moją stronę i to, jak widzę, nie sama...- rzekła, ponownie napawając się błękitem oczu pana Dýrasona.- Do zobaczenia na koncercie w Helsinkach...- posłała mu tajemniczy uśmiech i ruszyła przed siebie.
Orri zaśmiał się w duchu. "Poznała". Pomachał jej na pożegnanie, ciesząc się, że będzie mu dane ujrzeć ją ponownie.
***
-Czyżbym w czymś przeszkodziła?- zapytała Karcia, widząc niezbyt wesołą minę Joanny. Chwilowo zapomniała o swoim towarzyszu, który "przeciągnięty" przez nią przez pół supermarketu stał za dziewczynami i ciężko oddychał, niczym kenijski biegacz po przebyciu dystansu 10 kilometrów.
-Nie, skaąądże. Po prostu uniemożliwiliście mi podryw- Asia mrugnęła do przyjaciółki.- A na serio, nadal nie wierzę w to, co się przed chwilą stało...
-W to, że Ci przeszkodziliśmy?- dociekała Karolina, beztrosko zajadając lizaka.
-Ożesz...- Asia roześmiała się i złapała za głowę.- Nie, w to, że właśnie rozmawiałam z perkusistą mojego ukochanego zespołu... W to, że zrozumiałam jego łamaną angielszczyznę, w to, że mogłam beztrosko pogapić się w jego piękne oczęta... W sumie nic wielkiego.
Zaskoczona mina dziewczyny mówiła sama za siebie.
-Chyba musisz mi więcej opowiedzieć o tym panu- uśmiechnęła się tajemniczo.
-Dobra, dobra. Ty mi lepiej powiedz, co za nieszczęśnika ciągnęłaś za sobą przez pół sklepu, hm?
Jak na zawołanie, do dziewcząt podszedł Novak, poprawił swoją bujną, ciemną fryzurę i wystawił w kierunku Joanny rządek równiutkich, białych zębów.
-Novak Djokovic, bardzo mi miło- podał dziewczynie rękę.- Uprzedzając Twoje pytania, nie, nie jestem Finem, przybyłem tu ze słonecznej Serbii.- uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Eee... bardzo mi miło.
-Mnie również. Może lizaczka?- zaproponował brunet, wyciągając zza pazuchy wielkiego, czerwonego lizaka. Asia wzięła słodycz, po czym nie wytrzymała i parsknęła serdecznym śmiechem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aino dnia Śro 21:13, 04 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Śro 19:23, 11 Cze 2008    Temat postu:

Plamen wszedł do mieszkania i dosłownie po sekundzie coś wpadło na niego z prędkością torpedy, prawie zwalając biedaka z nóg. Upewniwszy się, że ma za sobą solidną ścianę, odsunął owo coś od siebie. „Coś” okazało się być „kimś” – a konkretniej, jego dziewczyną. Rozpoznałby wszędzie włosy w oryginalnym, niezidentyfikowanym odcieniu, charakterystycznie zmrużone oczy i opaleniznę pochodzącą zapewne z solarium.
- Co ty tu robisz, niewiasto? – ośmielił się zapytać Konstantinov.
- No jak to co! Przyjechałam do ciebie. – zaświergotała luba – Cieszysz się?
- Szaleję ze szczęścia. – odpowiedział Plamen głosem tak radosnym jak kondukt żałobny.
Bułgarka zmarszczyła idealnie wyprofilowane brwi i wydęła pełne usta w geście dezaprobaty.
- Chyba nie bardzo.
- Wszystko jedno. Padam z nóg.
To powiedziawszy prędko udał się na kanapę, włączył telewizor i od niechcenia zaczął przerzucać kanały w poszukiwaniu Formuły 1. Według jego wiadomości jakiś wyścig miał się niedługo rozpocząć.
- Zostawisz ty tego pilota? – zapytała znudzona kobieta, widząc że jej ukochany nie może wybrać stacji.
- A co, przeszkadza ci? – Plamen nie zamierzał usłuchać. – Podaj mi piwo, kobieto.
- Chciałbyś. – prychnęła urażona Bułgarka. – Przynieś sobie.
- Dawaj, mówię. No, ruchy!
- Tobie chyba na głowę padło.
- Podaj, bo cię walnę! Masz trzy minuty, puchu marny.
Rada, nierada, kobieta powlokła się do kuchni po czteropak, żeby zatkać buzię Plamenowi. A Konstantinov rzucił w nią poduszką i od razu poczuł się lepiej.
„Czemu nie mam takiego gustu jak Nikolay, nooo...” – jęknął w duchu.
***
Karolina, Novak i Asia wyszli z supermarketu, postanawiając przechadzkę, bowiem pogoda była świetna. Lizaki również zrobiły swoje, więc towarzystwo wesoło gawędziło, co chwila wybuchając śmiechem. Starsze osoby oglądały się za nimi, taka radość i młodość emanowała z tej trójki. Nagle rozdzwonił się telefon Novaka: wygrywał znajomą Karolinie piosenkę – „Moji su drugovi”.
- Djorde, ja cię uduszę. – obiecał Serb, nie tracąc czasu na powitania. – Czegoś chciał?
Przez chwilę słuchał i kiwał głową. Potem westchnął i rzekł.
- Dobra. Masz rację, wreszcie. Zaraz będę.
- Przykro mi, kochane, ale muszę was opuścić, mała awaria w domu. – Djokovic zwrócił się do dziewczyn, uśmiechając przy tym szeroko. – Do zobaczenia, a zwłaszcza do ciebie mówię, niewierna.
- Cześć. – Karolina klepnęła Serba w plecy – Spotkamy się jutro na treningu.
- Fajny z niego chłopak. – rzekła Joanna, odprowadzając go wzrokiem.
- Tak czy owak – to jest Novak. – zaśmiała się Karolina. – Ale zostawmy wszystkich Serbów tego świata, opowiedz mi o tym z Sigurów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aino
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lidzbark Warmiński

PostWysłany: Pią 18:13, 04 Lip 2008    Temat postu:

"Koncert islandzkiego zespołu Sigur Rós, który odbędzie się 4 lipca b.r., został przeniesiony na prośbę zespołu z Helsinek do Lahti. Za ewentualne utrudnienia w dojeździe przepraszamy."
Asia, przeczytawszy wiadomość na forum, długo nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Siedziała przed komputerem z otwartą ze zdziwienia buzią.
"Na prośbę zespołu? Do nas, do Lahti?"
W takim stanie zastał ją tata i nie omieszkał zapytać, dlaczego ma taką głupią minę.
-Koncert Sigurów przeniesiony do naszego miasta. Już nie musisz ze mną jechać.- odparła krótko, a zdziwienie na jej twarzy pomału zaczął zastępować szeroki uśmiech.
-Żarty sobie robisz?- ojciec Joanny również nie mógł uwierzyć w tą wiadomość.- Z Helsinek na nasze, za przeproszeniem, zadupie? Niemożliwe.- parsknął śmiechem.
-Och. No patrz.- dziewczyna pokazała mu wiadomość. Zdumiony, pokręcił głową.
-No to ładnie...
-Mooogę iść sama, prawda?- oczy Asi zrobiły się wielkie niczym u kota ze sławetnego "Shreka". Ojciec pokiwał głową.
-Dobra, ale mi tam się nie upij za bardzo!
-Pff- prychnęła dziewczyna.- Ale dziękuję!- odpowiedziała i rzuciła się swojemu tatusiowi na szyję. Gdy ten wyszedł z pokoju, usiadła z powrotem do komputera i zaczęła się zastanawiać, co takiego skłoniło zespół do przeniesienia koncertu...?
***
Harri od kilku dni nie ruszał się z obrębu własnego mieszkania. Pierwsze dni wakacji zwykle przyprawiały go o zły nastrój, w tym roku nie było inaczej. Dobijało go dosłownie wszystko- ładna pogoda za oknem, fakt, że musi siedzieć w domu, również to, że chciałby wyjść, ale nie ma gdzie i nie ma z kim. Na dodatek Asia była ostatnimi dniami zalatana- tu wyjazd, tam wyjazd, tu lody z koleżankami, tam koncert- że nie miała czasu go odwiedzić. Owszem, dzwoniła, ale rzadko i nie rozmawiali zbyt długo. Olli miał przeczucie, że coś się między nimi psuje. Miał jednak nadzieje, że to tylko przejściowe...
Telefon!
-Halo?- mruknął chłopak.
-Cześć słonko!- po drugiej stronie usłyszał wesoły głos swojej dziewczyny.- Wpadam dziś do Ciebie i nie masz prawa się sprzeciwić! Ostatnio siedzisz tylko w domu i się nie ruszasz, a i ja nie mam za bardzo czasu... Trza to nadrobić!
-Fajnie.- uśmiechnął się pod nosem, jednak w jego głosie nie było słychać zbytniej radości.
-Już słyszę ten Twój entuzjazm... taaa.- stwierdziła kąśliwie Joanna.- Ale nie ma gadania. Będę za... hmm, pół godziny?
-Pół godziny? To ja muszę posprzątać...- zaśmiał się chłopak.- W takim razie do zobaczenia!
***
Wypad na lody, do kina oraz mini- rajd po mieście najwyraźniej dobrze zrobił Harriemu. Chłopak zachowywał się zupełnie normalnie- śmiał się, dowcipkował i w niczym nie przypominał zdołowanego Harriego sprzed kilku dni.
-No i jak, smutasie, lepiej się czujesz?- zapytała Asia, przysiadając na pobliskiej ławce. Lahti wielkim miastem nie jest, jednak po takiej przechadzce czuła, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
-Jasne, że lepiej- uśmiechnął się chłopak- dziękuję.- mówiąc to, cmoknął ją w policzek. - Muszę się teraz Tobą nacieszyć, w końcu niedługo wyjeżdżasz do Helsinek...
-Nie wyjeżdżam- odparła z uśmiechem Joanna. Harri wybałuszył oczy.
-Jak to? Nie jedziesz na Sigurów?
-Niee... Ja nie jadę, oni przyjeżdżają tu.
-Nie rozumiem...- Olli podrapał się po głowie.
-Koncert został przeniesiony na prośbę zespołu z Halsinek... do Lahti- uśmiechnęła się szeroko dziewczyna.- A może wybrałbyś się ze mną?
-Eee... wiesz, chyba muszę odmówić, bo...
-... tak, tak, zaśniesz tam chyba. Wiem- skrzywiła się Asia. Harri przewrócił oczami i zamknął jej usta pocałunkiem...
***
Karcia i Novak przechadzali się ulicami miasta, beztrosko zajadając czerwone lizaki o smaku truskawkowym. Rozmawiali, śmiejąc się do rozpuku, czym zwrócili na siebie uwagę kilku starszych pań, przechodzących nieopodal. Wszystkie zgodnie na ich widok pukały się w głowy, co bawiło ich jeszcze bardziej.
-Patrz, a to nie Twoja koleżanka tam się obściskuje z jakimś chłopakiem?- Novak wykazał się sokolim wzrokiem, wypatrując siedzącą jakieś kilkadziesiąt metrów dalej parę.
-A tak, to Asia i jej chłopak, Harri- odparła Karcia.- Chodź, idziemy im przeszkodzić...
***
-Mam nadzieję, że pomysł z przeniesieniem koncertu nie okaże się niewypałem...- powiedział Jónsi, wokalista Sigur Rós, pakując gitarę do futerału.- Takie akcje kilka dni przed występem to dość ryzykowna sprawa...
-Oj, nie narzekaj- Orri nie tracił optymizmu.- W razie czego proszę zwalić wszystko na mnie, w końcu to mój pomysł.
-No właśnie... co Cię tak ciągnie do tego... jak to miasto się zwało?
-Lahti- odpowiedział Dýrason, bawiąc się pałeczką od swojej perkusji.- Urocze miasto...
-A może żeś na jakąś ładną grouppie się natknął, hę?- do rozmowy włączył się klawiszowiec, Kjartan.
-Phi- prychnął perkusista.- Chciałbyś, co?- uśmiechnął się.
-No ba.- zaśmiał się Kjartan.- Ale ani słowa mojej żonie!
-Ok- Orri mrugnął porozumiewawczo. Nagle podeszła do niego mała, na oko ośmioletnia, dziewczynka. Była to Vaka, córeczka Orriego z pierwszego małżeństwa.
-Tatusiuuu...- pociągnęła blondyna za nogawkę.- A pójdziemy zobaczyć Świętego Mikołaja?
-Oj, Muminku...- westchnął. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie mieszka ten cały Mikołaj. Sam w niego nie wierzył, ale jego była wmawiała małej bajeczkę o staruszku w białą brodą tak długo, że teraz żal mu było wyprowadzać ją z błędu. Zapytał ukradkiem chłopców z zespołu, czy czasem nie wiedzą, gdzie mieszka Święty. Po uzyskaniu odpowiedzi, że "gdzieś na północy, Rovaniemi to się chyba zwie" westchnął ponownie.
-Kochanie, zobaczymy. Dobrze?- widząc zmartwioną minę córki, roztrzepał delikatnie jej blond czuprynę- No, już, Muminek się rozchmurza, tak? Póki co tatuś ma na głowie koncert...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Nie 17:02, 06 Lip 2008    Temat postu:

Karolina posiadała talent do przeszkadzania, to nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Władczo nakazała Novakowi być cicho i skradała się do zajętej sobą pary niczym jaki kot. Kiedy znalazła się tuż za koleżanką, bezceremonialnie uderzyła ją w ramię.
- Bu! - zawołała.
Przestraszona Asia krzyknęła, odwracając się jak na komendę. Karcia zaczęła się śmiać.
- Kobieto, jeszcze jeden taki numer, a zejdę na zawał! - zawołała żałośnie Joanna.
- Cześć. - przywitała się beztrosko "kobieta", siadając na ławeczce. - Bardzo cię przepraszam, ale wiesz, że kocham przeszkadzać. Novak zauważył, że się obściskujesz z Wąpierzem, więc...
W tym momencie Bogu ducha winny chłopak został zmierzony spojrzeniem "I will kill you znienacka" numer dziesięć. Tym najgroźniejszym.
- Chłopcze! Żebym ja przypadkiem nie podpatrzyła, co ty robisz z tą degeneratką!
- Przepraszam bardzo. MY się nie całujemy. - zaprotestował Serb.
- Spróbowalibyście. - odezwał się Harri. - Powiedziałbym wszystko Villemu.
- Bo z ciebie kabel i tyle. Aha, Harri, przedstawiam ci Novaka Djokovica, a'ka Serba. Novak, to jest Harri, chłopak Aśki.
Mężczyźni wymienili uściski dłoni i uśmiechy. Tymczasem Asia zamyśliła się tak, że dopiero dźwięk, jaki wydawał wpadający do kosza patyczek po lizaku pozwolił jej wrócić na ziemię.
- Karcia, wiesz co? - zagadnęła nagle.
- Hm?
- Sigury przenieśli koncert z Helsinek do Lahti.
Dziewczyna aż otworzyła buzię ze zdumienia.
- No co ty? Oni chcą DOBROWOLNIE - podkreśliła to słowo - DOBROWOLNIE zagrać na tym zadupiu?
- Dokładnie tak... Dziwne to trochę, ale przynajmniej koncert na miejscu i mogę iść sama... Hej, a może pójdziesz ze mną? Harri nie chciał.
- Bezguście. - skwitowała Karcia. - Jasne, że chcę iść. Spytam jeszcze dla formalności Janne i Tii, ale na pewno pozwolą. Kurde, usłyszę "Hoppipollę" na żywo! Yes, yes, yes!
Novak uśmiechnął się, słysząc jej podekscytowany pisk. Przyzwyczaił się do niego, bowiem po każdej wygranej na korcie akcji Karolina albo krzyczała w najróżniejszych językach, albo piszczała niczym zwariowana siedmiolatka.
- Nie uśmiechaj się, Novaczku - kociaczku. - Karcia od razu poznała tę minę. - Co z tego, że na korcie piszczę? Ty sapiesz i stękasz.
Joanna i Harri spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Harri nagle zwrócił się do niepoprawnej "teniserki" z miną niewiniątka:
- To może nie będziecie ujawniać intymnych szczegółów, co?
***
Ewa rzadko miała okazję pobyć w domu sama. Tym razem jednak takowa się nadarzyła: córki, jak mówiła Vanessa, "wegetowały" u babci w Bułgarii, a Nikolay, w przeciwieństwie do niektórych kolegów, trenował. A pani Ivanova leniła się niemożliwie. Właśnie oglądała sobie powtórkę meczu Rosja - Holandia, pojadając lody waniliowe wprost z pudełka. Przy mężu nigdy nie mogła tego robić. Nagle jej telefon zapiszczał. sygnalizując, że przyszła do niej wiadomość tekstowa. W dodatku od Plamena. Wzięła aparat do ręki i odczytała:
"Ewuniu, ratuj, bo mnie zamkną, jeśli uduszę tę wariatkę. Ja już za siebie nie ręczę. Rusz swój nieziemski tyłek i przyjdź do mnie, bo się powieszę chyba..."
Ewa parsknęła śmiechem, po czym odpisała:
"Zostaw ty mój tyłek w spokoju, degeneracie. To Nevena jest J. Lo Bułgarii, a nie ja."
"Nie mam pod ręką Neveny." - brzmiała rozpaczliwa odpowiedź "Mogę wysłać to coś na zakupy, niech się nawet zgubi w tym centrum, ale przyjdź! Bo naprawdę zaraz popełnię harakiri."
"No dobrze, dobrze" - zgodziła się kobieta "Przyjdę, nie zabijaj się tylko."
"Kocham cię, kobieto!" - w tym momencie nietrudno było sobie wyobrazić Plamena podskakującego z radości.
Wobec takiej deklaracji Ewa, choć cokolwiek niechętnie, zebrała swoje walory i postanowiła zbadać, co się dzieje z Konstantinovem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez karcia13511 dnia Nie 17:36, 06 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
silva
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 12 Wrz 2007
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:57, 07 Sie 2008    Temat postu:

Beztrosko strzepuję kurz ze starej książki, którą znalazłam w biblioteczce ojca i wpatruję się w pożółkłą okładkę. Jej czerwony kolor stracił dawny blask. Zastanawiam się, czy i ja kiedyś stanę się zżółkłym wspomnieniem, którego nie stać na odrobinę wytchnienia i powrotu do przeszłości. Dotykam delikatnie brzucha, które jeszcze miesiąc temu miało w sobie jakiś sens, mimo iż należało do rzeczy, które nie wspomina się z uśmiechem na twarzy. Przypominam sobie też dzień, w którym postanowiłam, że to będzie koniec. Że nie chciałabym nic co łączyłoby mnie chociaż w mały sposób z kimś kogo nienawidzę. Czuję jeszcze zimne żelastwo, które penetrowało moje Ego i wewnętrzny krzyk dziecka, jakby mówiło: pozwól mi żyć. Przysiadłam na skórzanym fotelu, którego tapicerka była zimniejsza od lodu. Westchnęłam. To był Słowacki...

Czy Słowacki rozumiał potrzebę miłości, czy był tylko cholerykiem, który za wszelką cenę chce być najlepszy. Czy pisał dla takiej osoby jak ja? Czy tylko po to, aby zjednać czytelników. Czego do cholery chciał od życia?

Zaczynam się zastanawiać odkąd przeklinam. Może od dnia, kiedy pozwoliłam... Kiedy popełniłam największy błąd mojego życia. Kiedy niby niechcący wywróciłam kryształowy wazon z wodą. Kiedy nie zmyłam jego oddechu z mojej szyi, kiedy pozwoliłam mu nawet zostać na noc, kiedy raz jeszcze pozwoliłam mu na to aby mnie dotykał. Tak, wtedy zaczęłam przeklinać. Tylko to mi zostało, właśnie wtedy.

Nie stać mnie na uczucia wyższe, szuję się jak dziwka, która zamordowała maleńkie stworzonko, rosnące we mnie. Pieprzony świat! Co on wie o miłości? Kiedy nie można być z kimś kogo się kocha miłością pierwszą, świeżą, piękną... Gdy brak oddechu na samą myśl o nim. Gdy czasami sen zwleka z powiek, a serce bije pod wpływem przepływającej w niej adrenaliny. Gdy pada, a Tobie wydaje się, że świeci. Gdy truskawki smakują jak czekolada, a każda muzyka jest piękniejsza jedna od drugiej. Gdy słyszy się jej dźwięk zawsze, mimo iż nie ma w pobliżu żadnego radia...
Pieprzyć miłość.
Pieprzyć tego kogoś, kto wymyślił całe to cholerne uczucie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Czw 20:06, 21 Sie 2008    Temat postu:

Karolina ubierała się do wyjścia. Z ukosa przyglądała się sobie w lustrze. Uznała, że wygląda ładnie, więc odwróciła się od zwierciadła i włożyła płaszczyk, bo było chłodno. Owe zabiegi przed lustrem bardzo zainteresowały Tiię, która właśnie pojawiła się na horyzoncie ze swoim najmłodszym synkiem na ręku.
- Niesamowite! Młoda się stroi! - zawołała.
- Młoda się nie stroi, tylko idzie na pidżama party do Serba - sprostowała dziewczyna.
- Do Serba powiadasz? Villuś nie będzie zazdrosny?
- Villuś pojechał do Rovaniemi na letni obóz. Poza tym ja idę się bawić, a nie na randkę.
- No, no, Karciu, ja też tak mówiłam - śmiała się Tiia.
Karolina westchnęła.
- Zajmij się dziećmi, Finko złośliwa. Wracam jutro rano, jak mówiłam.
Dziewczyna wyszła, zostawiając wciąż śmiejącą się panią Ahonen w przedpokoju. Szła żwawo, co kilka kroków podskakując. Myślała trochę o Ville. Nie miała z nim kontaktu, odkąd wyjechał - wybrał nieomal obóz przetrwania w tundrze, co wiązało się z brakiem zasięgu i prądu. Karolina tęskniła, ale nie tak mocno, jak się tego po sobie spodziewała. Kto wie, może dzięki Novakowi, kortom i siłowni.
Tak rozmyślając, stanęła przed małym domkiem, w którym mieszkał Novak. Zapukała. Otworzył jej Serb, jak zwykle szeroko uśmiechnięty.
- Cześć! - uścisnął ją przyjaźnie.
- Cześć. No jak, gotowy do naszej imprezki?
- Oczywiście. Popcorn zrobiony, napoje kupione, mama szykuje dla nas naleśniki... Pełen wypas, że się tak wyrażę.
- Faktycznie, dałeś z siebie wszystko, Novaczku - Karolina pokiwała głową z uznaniem. - Ile osób będzie?
- Razem sześć. Ty, ja, moi bracia, Ana i Jelena.
Karolina nie wiedziała, kim są owe "Ana i Jelena", ale pomyślała, że chętnie je pozna.
Novak wprowadził ją do pokoju. Siedzieli już tam jego bracia, znani Karci - Marko i Djordje - oraz wspomniane dziewczyny. Jedna z nich bardzo ładna, o ciemnych oczach i karnacji, druga zdecydowanie mniej urodziwa, miała czarne włosy i zwracający uwagę, nieforemny nos.
- Djevojki, to jest Karolina - Novak swobodnie przedstawił koleżankę. - Karciu, ta ciemna na twarzy to Ana, druga to Jelena. Możesz mówić do niej Jelonka albo Jeca, bo rzadko reaguje, kiedy ktoś woła ją pełnym imieniem.
Tak osobliwe przedstawienie wywołało chóralny wybuch śmiechu.
- Ma rację – Jelena spojrzała na Novaka niemal z uwielbieniem. – Kiedy ktoś woła mnie po imieniu to nie zawsze kapuję, że to do mnie...
Karolina uśmiechnęła się. Obie były sympatyczne, choć Ana wydała się jej zdystansowana i zbyt dumna, by od razu się spoufalać.
- Dobra, zaczynamy – Novak wziął do ręki pilota. – Panie i degeneruchy, dziś w programie mamy wielki tenis Nadala.
Towarzystwo wpatrzyło się w ekran. Nie zrobił tego tylko najmłodszy Djordje, który wytrzeszczył oczy na brata.
- CO Nadal ma wielkie? – spytał.
- TENIS, matołku. O grę chodzi. A coś ty myślał?
- Eee, nic takiego – chłopak parsknął śmiechem, a za nim reszta.
- Mamo! – zawołał żartobliwie Novak. – Mały Djole znowu nie umył uszu!
W odpowiedzi wszyscy usłyszeli dochodzącą z kuchni obietnicę wieczornej kontroli, która niezbyt dobrze wróżyła najmłodszemu z rodzeństwa.
- Nie martw się Djoko, twój TENIS jest o wiele większy – pocieszyła go Karolina.
- A ty skąd wiesz, widziałaś? – zapytały chórem obie Serbki.
- Ha, żeby to raz...
Dziewczyny zatkały sobie dłońmi usta i wymieniły porozumiewawcze, roześmiane spojrzenia.
Mecz udał się nadzwyczajnie. Emocji było pod dostatkiem, radości też. Po ostatniej piłce rozpoczęła się swoista feta – Nadal poległ. Na tę okoliczność powstała nawet piosenka: „Russian guy is coming to court and beat Nadal”, wyśpiewywana przez młodzież na melodię pieśni Achmeda, martwego terrorysty.
***
- Więc dobrze, co cię skłoniło do myśli samobójczych?
Pytanie Ewy zabrzmiało iście prokuratorsko – tak też miało zabrzmieć. Plamen odpowiedź miał gotową, ale nie udzielił jej od razu, ponieważ heroicznie powstrzymywał wybuch śmiechu. Nigdy wcześniej kobieta w dżinsach i bluzie dresowej, sięgająca mu mniej więcej do łokcia, nie stała przed nim w oskarżycielskiej pozie, celując dodatkowo weń palcem, zakończonym umalowanym na czerwono paznokciem. Ale, jak to się mówi, nowe doświadczenia poszerzają nasze horyzonty: Konstantinow powstrzymał wybuch wesołości i odpowiedział.
- Co mnie skłoniło? Pewna młoda panna po nieudanym seansie u fryzjera i solarium. Co pani na to, pani doktor?
- Syndrom znudzenia swoją lubą – zawyrokowała Ewa monotonnym głosem, jakby codziennie stawiała około stu takich diagnoz. – Mój mąż to przerabiał, nie martw się, samo minie. Jeśli chcesz to cofnąć, możesz zabrać młodą na kolację albo na spacer i odświeżyć relacje. Ewentualnie kupić krokodyla.
Tym razem Plamen nie wytrzymał i roześmiał się.
- Krokodyla? Czytałaś Fredrę, tak?
- Vanessa czytała. Ten pomysł z krokodylem zrobił na niej wrażenie.
Konstantinow pokiwał głową, pełen uznania dla gustu literackiego swojej córki.
- Hej, wiesz co – zastanowiła się pani Iwanowa. – Właściwie nie wyglądasz jak ktoś na skraju depresji, więc nie wiem, po co się do ciebie fatygowałam...
- Ewka! – jęk Plamena pełen był rozpaczy. – Czy to moja wina, że masz cudowną moc łagodzenia moich zmartwień? Zupełnie jak dżem śliwkowy mojej mamy...
- Być porównaną do dżemu śliwkowego to wspaniałe uczucie...
- A pewnie, pewnie. Domyślam się, że Nikołajowi bardzo smakuje...
W odpowiedzi został obrzucony spojrzeniem typu „taa, jasne”.
- Ach, więc Nikolay jest jak pies w truskawkach – domyślił się Plamen. – Sam nie zje, a koledze nie da?
- Coś tak jakby.
- Gdyby nie młoda, to kolega sam by sobie wziął. Ale cóż, życie.
Za to stwierdzenie oberwał po głowie.
- Wziąłbyś, o ile dżemik by ci pozwolił.
- To akurat najmniejszy problem. Chcesz zobaczyć? – mówiąc to podniósł kobietę w górę i po prostu przerzucił sobie przez ramię.
- Aaa, puść mnie, wariacie! – zaprotestowała Ewa.
- Sama chciałaś, więc cśś.
- Zabiję cię, tylko postaw mnie na ziemi!
Plamen tylko się uśmiechnął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Pon 22:51, 24 Lis 2008    Temat postu:

-Padaa... - stwierdziła inteligentnie Asia, przyglądając się kroplom deszczu spływającym po szybie. Jej wzrok utkwił gdzieś w martwym punkcie. Nagły błysk, a następnie potężny huk dobiegający sprawiły, iż dziewczyna, brutalnie wyrwana z zamyślenia, podskoczyła na krześle. - I grzmi...Ech.
Spojrzała na ludzi, uciekających w popłochu przed burzą. "Kto jest na tyle głupi, żeby wychodzić w taką pogodę, ja nie wiem...", pomyślała. W pewnej chwili wydawało jej się, że gdzieś niedaleko mignęła jej sylwetka Ville...
-E, wydawało mi się chyba... - powiedziała do siebie i wstała w celu udania się do kuchni po kolejną porcję płatków. Wracając z powrotem do pokoju, z michą pełną płatków w jednej i gorącą herbatą w drugiej ręce, usłyszała nagle walenie do drzwi. Nie, to nie było pukanie, to było walenie. Wzdrygnęła się, słysząc ów dźwięk.- Kogo tu, do cholery, niesie?
Odstawiła jedzenie na stolik i ruszyła, by otworzyć. W głębi duszy cieszyła się, że nikogo nie było w domu, w przeciwnym razie można było spodziewać się nieprzyjemnych uwag w kierunku osoby pukającej...
Za drzwiami stał nikt inny, tylko Ville, wyglądający jak siedem nieszczęść. Blond włosy, wystawione na deszcz, jakoś smętnie oklapły, a wzrok skierowany na Joannę uderzał żałością.
- Ville, na litość fińską! – zakrzyknęła dziewczyna. – Co cię napadło?
- Sam nie wiem – przyznał.
- Wejdź, wyglądasz, jakbyś miał się rozchorować. No, już!
Chłopak posłusznie podreptał za Joanną do pokoju. Litościwa koleżanka podała mu ręcznik, aby nieco obsuszył mokre włosy, a następnie zrobiła herbaty z cytryną. Siadając obok niego na kanapie, rozkazała:
- Mów zaraz. Co się dzieje?
Ville westchnął boleśnie.
- Chodzi o Karolinę.
- Co z nią? – żywo zainteresowała się Joanna.
- No... jest jakaś taka dziwna.
W tym momencie Asi wyrwało się prychnięcie. Szybko zakryła usta dłonią i zapytała:
- Dziwna? W jakim sensie?
- Nie spędza ze mną tyle czasu co zwykle. Ciągle albo trenuje, albo się uczy...
- To źle? O ile wiem, to zawsze marzyła, aby grać w tenisa, a co do nauki... Urodziła się jako dobra uczennica.
- Ty wiesz, że nie o tym mówię! – jęknął Larinto.
Joanna uniosła brwi.
- W takim razie o czym, na świętą pałeczkę Orriego?
Ville zrobił kwaśną minę.
- Ten Serb...
W tym momencie Asia poszukała na podłodze wolnej przestrzeni i legła na niej, powalona histerycznym śmiechem. Kiedy już wytarzała się po dywanie do woli, wstała, uspokoiła oddech i zaczęła wyjaśniać:
- Głupku. Przecież ona kocha ciebie, a nie Serba, czy tak?
- Czy ja wiem...
- Ville!
- Dobra, dobra... Ale czemu ciągle chodzi gdzieś z nim? O, waśnie teraz poszła do niego do domu, na imprezę, rozumiesz? Na imprezę!
- A ty byś nie poszedł, jakby zaprosiła cię fajna koleżanka?
Chłopak nie zaszczycił jej odpowiedzią. Wobec tego Asia kontynuowała wywód:
- Daj spokój, Ville. Jestem pewna, że Karolina tylko lubi Novaka. Nie denerwuj się, tylko z nią pogadaj, okej?
Przytaknął, wcale nie przekonany.
***
Nikolay wygodnie ułożył się na kanapie, zapewne powalony na nią padającym deszczem i depresją wynikającą ze złej pogody. Nieopodal niego na podłodze przysiadła jego młodsza córka. Nie zwracając wielkiej uwagi na ojca, tworzyła z klocków fantastyczne konstrukcje, w tym replikę Wawelu. Iwanow skrycie błogosławił ją za tak spokojne zachowanie – dostawszy od żony kategoryczne polecenie trzymania małej z dala od kuchni, spodziewał się kataklizmów i złorzeczeń. Tymczasem Daria mile go zaskoczyła. Wdzięczny ojciec postanowił to wykorzystać. Odłożył gazetę i przemówił:
- Posłuchaj mnie uważnie, kochanie...
Daria posłusznie zamieniła się w mały, rozczochrany słuch.
- Idź do kuchni i powiedz mamie, że tata chce herbatę – poprosił.
Z rosnącym zdumieniem obserwował, jak córka robi zwrot niczym porucznik armii Sowieckiej i pokornie maszeruje do kuchni, w korytarzu przyspieszając i wpadając do pomieszczenia z piskiem kapci. Nasłuchiwał.
- Mamo! Mamo! – zawołała dziewczynka.
- Słucham córeczko?
- Chciałabym kakao.
Sfrustrowany ojciec uderzył się dłonią w czoło. Uznał, że dzieci są wyjątkowo złośliwe.
Kontemplację przerwał mu dźwięk komórki. No tak. Znowu Kazijski.
- Czego?! – warknął Nikolay na przywitanie. – Nie, dobrze się czuję. Mów, co masz powiedzieć i spadaj. Impreza? A, właściwie możemy przyjść. W końcu trzeba wykopać Stoeva.
Pogadawszy jeszcze o tym i owym, rozłączył się. Następnie niechętnie podniósł się z kanapy. Udał się do kuchni, aby sprzedać żonie informację o imprezie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aino
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lidzbark Warmiński

PostWysłany: Nie 23:18, 30 Lis 2008    Temat postu:

Ville sunął powolnym krokiem w kierunku swojego domu. Zastanawiał się, co w tej chwili robi Karolina.
-Pewnie paraduje w piżamie przed tym durnym Serbem... w pidżamie albo i bez... Perkele! - ciche pomrukiwania przerodziły się niemal w krzyk, przez co Larinto naraził się na wystraszone i pogardliwe spojrzenia przechodzących obok pań w tradycyjnych, fińskich beretach z moheru. - A pies Wam buźki lizał... - mruknął w kierunku seniorek i kontynuował swoje rozmyślania. - No nie... ja nie mogę dopuścić do tego, żeby jakiś... jakiś... Serb oglądał moją dziewczynę w pidżamie! Dzwonię do niej!
To mówiąc pospiesznie wybrał numer Karci.
-Słucham? - w słuchawce usłyszał radosny głos dziewczyny. W tle rozległ się czyiś głośny śmiech - Ville rozpoznał w nim śmiech Novaka. Momentalnie przestał myśleć racjonalnie. - Haaalo?
-Karolina, ja wiem, że Ty tam jesteś z Novakiem, w pidżamie, albo i bez, nie interesuje mnie to, nie wiem, w czym on jest lepszy ode mnie, ale jeśli tak jest, to pozwolę Ci odejść, bylebyś tylko była szczęśliwa, ale chcę, żebyś wiedziała, że Cię kocham i zawsze będę, no to cześć - wydusił z siebie pospiesznie, na jednym oddechu, chłopak i szybko się rozłączył.
Karcia wciąż układała sobie w głowie to, co usłyszała. Novak, pidżama, że ją kocha... Nie miała zielonego pojęcia, o co chodziło Ville... Po minucie jednak wszystko do niej dotarło - chłopak był o nią najnormalniej w świecie zazdrosny i znalazł dość oryginalny sposób na zakomunikowanie jej tego. Nie wytrzymała i parsknęła głośnym śmiechem.
-Co się dzieje? - zapytała Ana, zdziwiona nagłym wybuchem radości u koleżanki.
-Kto dzwonił? - swoje trzy grosze wtrącił również Novak.
-Chłopak dzwonił... jest o mnie zazdrosny... - wykrztusiła Karcia pomiędzy jednym, a drugim napadem śmiechu.
-Yyy... i to Cię rozbawiło? - Ana nie ukrywała zdziwienia.
Karolina pokiwała tylko głową. Ze śmiechu nie mogła wydusić z siebie słowa. Nova, Ana i Jelena spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami, wracając do beztroskiej konsumpcji ciasteczek.
***
-Widzisz, widzisz! Ona mnie zdradza z tym Serbem! Ja Ci od początku mówiłem, a Ty, że nie, że mnie kocha i tak dalej... Aśka! Ona woli Novaka! - Ville wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Joanna nie miała zielonego pojęcia, o co mu chodzi.
-Yyy... tak, cześć, Ville, miło mi Cię słyszeć... - wydusiła w odpowiedzi na monolog chłopaka. - A teraz mam prośbę - mógłbyś powtórzyć, bo nie zrozumiałam?
- Karolina. Novak. Pidżama. On. Ją. Pidżama out. Oni razem. - wydukał przez zęby. - Teraz rozumiesz?
Joanna z trudem powstrzymywała śmiech. W końcu nie wytrzymała i głośno zaśmiała się do słuchawki.
-Ville... idioto...
-Co? Co? Jaki idioto? O co Ci w ogóle chodzi? - Larinto wyraźnie się zirytował. - Ona mnie tu zdradza, a Ty mnie wyzywasz od idiotów?
-Przyłapałeś ją na zdradzie? Złapałeś ją za rękę? Widziałeś ją bez pidżamy? - przy ostatnim pytaniu Aśka ponownie powstrzymywała się przez parsknięciem śmiechem. Ville milczał - No widzisz, nie! Więc się nie irytuj, tylko dzwoń i odkręcaj to wszystko! Albo nie! - dodała po chwili - Nie dzwoń, bo Cię chyba pogoni... Wróci do domu, to z nią pogadaj, przeproś, wyjaśnij to i owo, ot co! A teraz nie zawracaj mi tu głowy, lekcje odrabiam, cześć!
-Yyy... cześć - zdezorientowany Larinto rozłączył się i tępo spojrzał na ekranik swojej Nokii. - Kobiety są dziwne, naprawdę... - mruknął pod nosem. Stwierdził jednak, że dziewczyna ma rację. Postanowił porozmawiać z Karoliną, kiedy tylko ona wróci do domu.
***
-Ten Larinto to jednak debil - stwierdziła rezolutnie Joanna, siadając przed komputerem. - W ogóle faceci to idioci...
Ciężko westchnęła. Miała ochotę wyjść dziś gdzieś, najlepiej z Harrim, ale ten stwierdził, że nie ma dla niej czasu. Brak zajęć tego wieczora skłonił ją do siedzenia w domu i tępego spozierania w ekran komputera.
"Piiiip!" - sygnał nadchodzącej wiadomości sprawił, że Asia podskoczyła. "Antero przesyła wiadomość". Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.
Antero był internetowym znajomym Joanny. Poznali się przed lahdeńskim koncertem Sigur Rós. Doszło do tego, że bawili się na nim razem. Od tamtej pory utrzymują ze sobą regularne kontakty.
>>Hej! <<
>>Hejcia <<
>>Co tam u Ciebie, jak żyjesz? Co się stało, że siedzisz w domu, chyba miało Cię dziś nie być? <<
>>Ach, daj spokój. Chłopak mnie wystawił... Miałam z nim wyjść, ale powiedział, że nie ma dla mnie czasu, buc jeden. A kij mu w oko!<<
>>Uuu... nieciekawie. Jak tak można?!<<
>>Ja nie wiem, jemu chyba nie zależy... od jakiegoś czasu ma mnie gdzieś... Coś się chyba wypaliło, mam wrażenie, ze niedługo się rozstaniemy...<<
>>Może nie będzie tak źle...<<
>>No nie wiem...<<
>>Eee, nie będzie źle. A póki co - może dasz się gdzieś wyciągnąć, na wieczorny spacerek?<<Joanna>>A nie jest za późno?<<
>>A gdzie tam! Szykuj się, za 15 minut jestem u Ciebie!<<
>>Ok, to do zobaczenia! ;*<<
Pospiesznie wyłączyła komputer i pobiegła do łazienki. Może ten wieczór nie jest jeszcze stracony?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Pią 21:38, 26 Gru 2008    Temat postu:

- Możecie mi wyjaśnić, co żeście zrobiły? - Novak przyglądał się sobie w lustrze.
Serb w tym momencie tylko w ogólnym zarysie przypominał siebie samego. W zarysie mniej ogólnym wyglądał raczej jak wyjątkowo bogata i kapryśna stara dama: włożył na siebie wzorzystą bluzkę i chyba jedyną spódnicę z maminej szafy, z narażeniem życia wyszukał buty na wysokich obcasach i blond perukę. Dla lepszego efektu dziewczyny pomazały go cieniami do powiek i krwistoczerwoną pomadką.
- Sam chciałeś - zripostowała Jelena, pieszczotliwie roztrzepując koledze perukę. - Ale przyznajcie, nieźle nie?
- Nie no, dla nas bomba!
Trzeba dodać, że same nie wyglądały mniej oryginalnie w różnokolorowych maseczkach na twarzy i w turbanach z ręczników na głowach.
Zadzwonił dzwonek.
- Ja otworzę, ja! - wrzasnęli razem Novak i Jelena, biegnąć do przedpokoju na wyścigi.
- AAAAAA! - nagle w korytarzu zabrzmiał donośny wrzask wzniecony przez trzy głosy.
Ana i Karolina, nieźle przerażone, zerwały się i pobiegły do reszty.
- Ville, do diaska! - krzyknęła zdziwiona dziewczyna. - Co ty tu...?
Villle nie odpowiedział. Wpatrywał się przerażeniem w Novaka i Jelenę. Wobec braku reakcji ukochanego, Karcia wzięła go za rękę i wprowadzia do najbliższego pomieszczenia - kuchni.
- Słucham cię. Po co tu przylazłeś i o co ci wlaściwie chodzi?

Tylko kawałek. Proszę o rozwinięcie Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
karcia13511
Mistrz Świata
Mistrz Świata



Dołączył: 31 Sie 2006
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Prabuty

PostWysłany: Wto 13:38, 03 Lut 2009    Temat postu:

Pożegnanie trenera nie podobało się Ewie. Przewidywała niezbyt dobrą zabawę, znając już usposobienie swoich rodaków grających w siatkówkę, ale i tak było gorzej, niż myślała. Stoev i spółka pili końskie ilości rakiji... i właściwie nic poza tym. W dodatku obok jej męża znalazła się młoda kobieta, która prowadziła z nim ożywioną konwersację. Nie tylko zresztą: nazywając rzecz po imieniu, po prostu flirtowała z Iwanowem. On zdawał się być z tego zadowolony, a zadbana aż do przesady nieznajoma rzucała czasem Ewie pełne wyższości spojrzenia.
"Nienawidzę go. Ohydny, tępy..." - pomyślała nagle kobieta, wstając gwałtownie.
Poszła na balkon, nalewając sobie po drodze rakiji. Rzadko piła, ale jak szaleć, to szaleć. W końcu na tej imprezie właśnie niejeden abstynent się przełamał, czego efekty można było podziwiać.
- Chyba właśnie piekło zamarza - usłyszała znajomy głos. - Pijesz?
Za Ewą znalazł się Plamen, jakby zwabiła go jakaś telepatyczna siła. Wyglądał na wesołego i całkiem trzeźwego.
- Jak widać - odpowiedziała.
Konstantinov objął ją i pocałował.
- Musisz być naprawdę zła.
- Bo jestem - mruknęła, chociaż Plamen zdołał ją przynajmniej w sześćdziesięciu procentach udobruchać.
- Opowiadaj, co się stało?
Spokojnie wysłuchał całej historii. Kiedy kobieta skończyła, zerknął w stronę kolegi i parsknął śmiechem. Przez jakiś czas nie mógł powstrzymać nagłego wybuchu wesołości.
- Co w tym śmiesznego? – zdumiała się.
- Bo widzisz... Ta panna, co podrywa Nikusia, to moja panna. Rita. Zdaje się, że robi mi na złość...
Ewa uniosła brwi.
- No proszę. Ty nie jesteś zazdrosny i nie pilnujesz tej swojej urodziwej panienki?
Bułgar roześmiał się.
- Nie. Stoję obok ładniejszej, to po co mam Rity pilnować? Musiałbym chyba upaść na głowę albo chociaż piłką dostać.
Taką, dość swobodną, wypowiedzią zdołał do końca rozchmurzyć Ewę. Zawsze ją rozbrajał, mówiąc w ten sposób.
Spędzili w swoim towarzystwie naprawdę uroczy wieczór, na szczęście nie wiedząc, że obserwuje ich baczne oko Kazijskiego. A to oznaczało kłopot.
***
- I myślałem, że ty z tym Serbem... Wiesz – Larinto buntowniczo spoglądał na swoją dziewczynę.
Karolina przewróciła oczami i z rozpaczą rozejrzała się po kuchni. Najchętniej wzięłaby teraz stojącą na kuchence patelnię i wymierzyła Ville porządny cios. Ograniczyła się tylko do reprymendy:
- Ville! – krzyknęła zirytowana. – Ja rozumiem, zazdrość i te sprawy, ale opanuj się! Wydzwaniasz do mnie, gadasz coś o piżamie... A potem przychodzisz tutaj, jakby to nie mogło poczekać!
- Sugerujesz, że to nieważne?
- Ważne, ale... Nie masz żadnych, żadnych podstaw, żeby być zazdrosnym. I to o kogo? O Novaka!
- A z kim spędzasz teraz najwięcej czasu? Z Serbem! Kto cię widzi w piżamie? Serb!
- Po pierwsze, chodzimy razem na zajęcia, więc przecież się nie odizoluję, bo ty tego chcesz. Po drugie, jakbyś nie zauważył, wszyscy mamy na sobie piżamy, ponieważ jest wieczór i zapewne pójdziemy spać. Tak kiepsko z logiką?
- Żebyście tylko spać poszli... – mruknął chłopak.
Karolina zacisnęła zęby, wyprowadzona z równowagi.
- Ville, idź stąd.
- Słucham?
- Idź stąd! Nie chcę cię widzieć dopóki nie zastanowisz się nad swoim postępowaniem i mnie nie przeprosisz. Zachowałeś się podle!
Larinto posłuchał i wyszedł, trzasnąwszy przy tym dwa razy drzwiami, aż zadźwięczały szyby. Dziewczyna opadła na krzesło i nagle zaczęła płakać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum poświęcone fińskim skokom narciarskim Strona Główna -> Fińska kadra Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31
Strona 31 z 31

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin